Któż z nas nie marzy o wielkiej wygranej? Kuszeni zawrotnymi kwotami i nagrodami o dużej wartości, chętnie bierzemy udział w różnej rodzaju konkursach, loteriach czy grach losowych. A, gdy już los sprawi nam niespodziankę, szczęściu nie ma końca. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że od wygranych musi zapłacić podatek. Jego wysokość jest uzależniona od kwoty lub wartości nagrody.
Kiedy trzeba się podzielić z fiskusem?
W przypadku gier liczbowych zwolnione z płacenia podatku są osoby, których jednorazowa wygrana nie przekracza 2280 zł. Jeśli wygramy więcej, musimy się liczyć z podziałem z fiskusem – w takim przypadku płacimy od całości wygranej, a nie jedynie od nadwyżki przekraczającej kwotę zwolnienia. Warto zaznaczyć, że wpłacenie daniny do urzędu skarbowego to obowiązek organizatora konkursu – pobierze on podatek (który jest ryczałtem) w wysokości 10 proc. wygranej. Jeśli więc wygramy milion złotych, będziemy musieli oddać fiskusowi 100 tysięcy. Zasady te dotyczą również różnego rodzaju loterii, np. pieniężnych, promocyjnych, audiotekstowych, fantowych.
Podatek od wygranej – jeśli przekroczy ona 760 zł – muszą zapłacić też uczestnicy konkursów organizowanych przez środki masowego przekazu. Taka sama zasada dotyczy rywalizacji z dziedziny nauki, kultury, sztuki, dziennikarstwa i sportu.
Ważne jest także to, że wygranej nie musimy ujawniać w swoim zeznaniu rocznym i po prostu pomijamy ją przy wypełnianiu PIT-a. To organizator konkursu sporządza deklarację PIT-8AR i wysyła ją do urzędu skarbowego.
Co z nagrodami rzeczowymi?
Niejednokrotnie zdarza się, że nagrodą w konkursie jest samochód, czy sprzęt elektroniczny. W takim przypadku zwycięzca sam musi uregulować zobowiązanie wobec fiskusa. Wartość wygranej rzeczowej określa się po jej cenie rynkowej lub w przypadku, gdy dana nagroda została zakupiona przez organizatora – przez jej cenę z rachunku. Jeśli laureat nie wpłaci na wskazane konto odpowiedniej sumy pieniędzy, organizator nie wyda mu nagrody. Stawka i w tym wypadku wynosi 10 proc. wartości wygranej.
